Co każdy o koniach wiedzieć powinien, zanim spróbuje jednego z nich dosiąść

Od jak dawna konie żyją na naszej planecie? Pytanie to często zadaję podczas rozmów z tymi, którzy o koniach chcieliby wiedzieć więcej. Odpowiedzi bywają różne. Większość sądzi, że to parę tysięcy lat. Potocznie za okres udomowienia koni uchodzi bowiem upływ czasu, jaki minął od pojawienia się tych zwierząt na Ziemi. Tymczasem, zanim człowiek schwytał i udomowił konia, minęło kilka milionów lat, w czasie których konie żyły w różnych rejonach kuli ziemskiej, a przetrwały tak długo jako gatunek dzięki niezwykłej umiejętności przystosowania się do otaczających je warunków.

Gatunek ten kształtował się w ciągu owych milionów lat, stając się w końcu takim, jakim jest teraz, gdy konie zamieniły step na ogrodzone pastwisko, a wygwieżdżone niebo na dach stajni zbudowanej przez człowieka. Zrozumienie tego faktu, uświadomienie sobie wpływu milionów lat na rozwój gatunku Equus caballus, stanowi klucz do zrozumienia żyjącego zaledwie od kilku tysięcy lat w bliskiej symbiozie z człowiekiem konia.

Współczesny koń, mimo iż urodził się w stajni, często jako wynik inseminacji sterowanej przez człowieka, a nie aktu zbliżenia płciowego dwu osobników przeciwnej płci, jest koniem bardzo podobnym do swego dzikiego przodka. Gdyby współczesne konie znalazły się na swobodzie, w warunkach wystarczająco sprzyjających przetrwaniu, to po krótkim czasie wróciłyby do zachowań i sposobu życia, jakie wiedli ich dzicy przodkowie przed tysiącami lat. Na terytorium Stanów Zjednoczonych i w kilku jeszcze innych miejscach globu nadal żyją dzikie konie. Są to konie powtórnie zdziczałe, które z różnych powodów znalazły się w warunkach całkowitej wolności i nie mają kontaktu z człowiekiem.

Ludzie od wieków, jakie minęły od czasu udomowienia konia, popełniają ciągle ten sam błąd. Polega on na ignorowaniu milionów lat życia koni na wolności i traktowaniu tych zwierząt bez zrozumienia wpływu, jaki ten niezmiernie długi okres wywarł na cechy gatunku Equus caballus. Mimo iż to człowiek zdecydował o udomowieniu konia i to człowiek jest całkowicie odpowiedzialny za byt koni wśród nas, ludzie nie zawsze stają na wysokości zadania, by sprostać wymaganiom właściwej koegzystencji tych jakże różniących się gatunków. Warto sobie uświadomić, że ludzie zawdzięczają koniom o wiele więcej niż konie ludziom. Ktoś kiedyś napisał, że „wiele rozdziałów historii ludzkości pisanych było kopytami końskimi”. Każdy, kto decyduje się na zbliżenie do tych wspaniałych zwierząt, powinien posiąść możliwie jak największą wiedzę, która to zbliżenie ułatwi i uczyni je obopólną przyjemnością.

Konie – uciekający roślinożercy

Jak wiadomo, konie są zwierzętami roślinożernymi. Roślinożercy od zawsze stanowią pokarm dla zwierząt drapieżnych. Tak było też z końmi przez miliony lat. Ponieważ ludzie spożywają mięso, znajdują się w grupie drapieżców. Mamy wiele typowych dla drapieżców cech i zachowań. Może to zabrzmieć nieprawdopodobnie, ale konie o tym wiedzą. Konie nauczyły się bowiem identyfikować drapieżców, wykorzystując do tego wyspecjalizowane zmysły. Drapieżcę można rozpoznać nie tylko po charakterystycznym zapachu, ale przede wszystkim po zachowaniu. Konie tę umiejętność mają wysokorozwiniętą, o czym wielu się przekonało. Fakt, że należymy do drapieżców, a konie do uciekających roślinożerców, stanowi najistotniejszą barierę utrudniającą porozumienie między ludźmi a końmi. Jako istoty wyposażone w najdoskonalszy „komputer pokładowy” w postaci naszego mózgu, musimy tak postępować, by konie przestały dostrzegać w nas zagrażających ich egzystencji drapieżców. To do nas należy obowiązek zrozumienia motywów kierujących zachowaniem koni, opanowania języka, jaki konie są w stanie zrozumieć, by mogły sprostać naszym oczekiwaniom. Warto pamiętać, że to nie konie chciały żyć z nami, to my o tym zdecydowaliśmy.

Konie mają swój język

Konie świetnie potrafią się porozumiewać. Używają przy tym specyficznego języka. Język koni to głównie język gestów, język ciała. Konie używają również sygnałów dźwiękowych, ale tylko w pewnych okolicznościach. Ich podstawową formą porozumiewania jest język ciała.

Najłatwiej jest poznać i zrozumieć ten język, przyglądając się koniom przebywającym w grupach na wolności. Na podstawie obserwacji, poczynionych na dziko żyjących koniach Ameryki Północnej, słynny amerykański „zaklinacz koni” Monty Roberts przybliżył ten język (nazwany przez niego equus) szerokim kręgom czytelników oraz obserwatorom jego licznych demonstracji i pokazów. Monty udowodnił, że znając te zwierzęta, rozumiejąc funkcjonowanie ich mózgów, naturę zachowania, z łatwością można namówić je do współpracy, uległości, dobrowolnego poddania się sugestiom człowieka, bez użycia przy tym jakichkolwiek form przemocy czy siły. To co Monty i jemu podobni, jak Pat Parelli, Mark Rashid i inni, rozpropagowali pod koniec XX wieku i co zyskało nazwę jeździectwa naturalnego, znane było w historii ludzkiego współżycia z końmi o wiele wcześniej. Niestety, jak w wielu innych przypadkach, zapomniano o rzeczach dawno odkrytych na rzecz rozwiązań „nowych”, których motorem bywało zwykłe ludzkie wygodnictwo i skłonność do rozwiązań „na skróty”. Jak się wielu nieraz przekonało, idąc na skróty w poczynaniach z końmi, łatwo można wylądować w ślepej uliczce, a nawet w bagnie nie do przebycia. Kto więc chce nauczyć się porozumiewania z końmi, powinien zacząć od ich poznania i nauki języka, jakim się posługują.

Każdy koń to niepowtarzalna indywidualność

Tak jak nie można spotkać dwóch takich samych przedstawicieli gatunku ludzkiego, tak samo nie ma na świecie dwóch takich samych koni. Laikom czy ludziom, którzy nie mają na co dzień kontaktu z końmi, wydaje się, że wszystkie konie są podobne i czasami trudno odróżnić je od siebie. W rzeczywistości jednak każdy koń jest inny, łatwo to zauważyć już w pierwszej chwili, spostrzegając jedynie cechy zewnętrzne. Konie różnią się między sobą jednak nie tylko na pierwszy rzut oka, mają indywidualne cechy, które trudniej dostrzec. Różnią się tym, co w wypadku ludzi określa się słowami osobowość, usposobienie, temperament czy charakter. Choć te określenia charakteryzują ludzi, śmiało można je zastosować również do koni.

Kto dłużej i bliżej obcował z końmi, z pewnością potwierdzi fakt, że wśród koni spotyka się osobniki o rozmaitym temperamencie. Są konie flegmatyczne i takie, do których pasuje określenie choleryk czy melancholik. Są konie o usposobieniu wesołym, skłonne do zabawy, a nawet psot, ale są i takie, o których można powiedzieć: ponurak lub zamknięty w sobie. O jednym jednak nie można zapominać, a mianowicie o tym, że konie są tylko końmi, rozumieją i myślą po końsku, postrzegają świat po końsku i zachowują się zawsze po końsku. Nie należy im nigdy przypisywać cech i zachowań typowo ludzkich, bo prowadzić to może tylko do nieporozumień i błędów w postępowaniu, co w efekcie nie pozwoli na uzyskanie harmonii i rzetelnej współpracy człowieka z koniem. Na prawdziwe porozumienie z koniem może liczyć tylko ten, kto nauczy się patrzeć na świat i postrzegać go oczami konia.

Znajomość funkcjonowania zmysłów pomaga zrozumieć zachowania koni

To głównie dzięki doskonałym i specyficznie wykształconym zmysłom konie przetrwały na Ziemi miliony lat.

Zmysł wzroku. Końskie oczy zbudowane są w specjalny sposób, co w połączeniu z odpowiednim ich rozmieszczeniem daje koniowi szansę widzenia prawie „dookoła głowy”. Tylko kilkanaście stopni za koniem stanowi tak zwane „ślepe pole”. Koński wzrok jest bardzo wyczulony na dostrzeganie wszystkiego, co się porusza. Koń szybciej niż jeździec zauważy daleko na horyzoncie jadącego drogą rowerzystę, odskoczy w bok, kiedy z krzaka poderwie się wróbel czy wiatr poruszy listkami na drzewie. Te cechy końskiego wzroku pozwalały mu w przeszłości w porę salwować się ucieczką i uniknąć kontaktu z czyhającym w ukryciu drapieżcą. Stąd i dzisiaj konie, często ku naszemu utrapieniu, gwałtownie reagują na poruszany wiatrem papier czy inny w naszym rozumieniu absolutnie błahy powód. Szerokie pole widzenia i dostrzeganie wszystkiego, co się porusza, to najistotniejsze cechy zmysłu wzroku koni.

Zmysł węchu. Ten kolejny, bardzo dobrze rozwinięty zmysł także niejednokrotnie w przeszłości ratował końskie życie. Uniesiona głowa i rozszerzone nozdrza wciągające powietrze, by zidentyfikować zapach zawarty w powiewie wiatru, czy szyja i głowa wysunięte w kierunku nieznanego przedmiotu w sposób zapewniający jak najbliższy kontakt chrap z identyfikowanym obiektem, to obrazki znane każdemu, kto obcował z końmi. Jeśli koń obawia się jakiegoś przedmiotu, warto mu zaproponować, by nie tyle mu się dokładnie przyjrzał, co go powąchał. Zapach jest bowiem dla konia ważniejszą informacją niż wygląd. Woń rozprzestrzenia się nieraz bardzo daleko i pozwala na rozpoznanie zagrożenia o wiele wcześniej, nim to zagrożenie pojawi się w polu widzenia. Nozdrza konia, a konkretniej ogiera, są w stanie wyczuć obecność klaczy w okresie rui z odległości nawet około kilometra.

Słuch to następny ważny dla konia zmysł. Uszy konia, zaopatrzone w spore ruchome małżowiny, współpracując ze zmysłem wzroku i węchu służą koniowi w identyfikowaniu otaczającego go świata. Gdy koń czemuś się przygląda, jego uszy jednocześnie nasłuchują, co widać po skierowanych w tym samym kierunku małżowinach. Konie potrafią w celach porozumiewawczych używać dźwięków, a rżenie ogiera odbierane jest dzięki sprawnym uszom nieraz z bardzo znacznej odległości.

Zmysł dotyku. Dzięki rozmieszczeniu na całej powierzchni ciała konia niezliczonej ilości receptorów czuciowych, zwierzę wyczuwa tak subtelny dotyk, jak np. nacisk kończyn muchy na końskiej skórze. Receptory umiejscowione w końskich kopytach pozwalają mu odczuwać drgania podłoża wywoływane zbliżaniem się innych dużych zwierząt. Jazda na koniu, a konkretnie ujeżdżenie konia, sprowadza się do umiejętnego wykorzystywania właściwości końskiego zmysłu dotyku. Działanie wędzidła umieszczonego w końskim pysku, działanie łydek jeźdźca, wspomagane czasami ostrogą, to podstawowe przykłady wykorzystywania zmysłu dotyku konia podczas jazdy wierzchem.

Zmysł równowagi. Kto widział konie wspinające się po górskich ścieżkach lub sam doświadczył jazdy na koniu w górzystym terenie, po wąskich, krętych, bardzo spadzistych dróżkach, ten z pewnością docenia wspaniale funkcjonujący koński zmysł równowagi. Zmysł ten bywa niezwykle ważny w takich sytuacjach, jak skoki przez przeszkody, galop w terenie czy propozycje innych, wymyślonych przez nas form wspólnej zabawy. Koń ma cztery nogi, więc jak to się mówi, łatwiej mu się potknąć, lecz jeśli już się potknie, to jego bardzo sprawny błędnik zrobi wszystko, by go przed upadkiem uratować.

Zmysł orientacji w terenie (częściej określany jako instynkt powrotu do miejsc znanych). Konie obdarzone są specyficzną orientacją w terenie, dzięki której potrafią odnaleźć drogę prowadzącą do miejsca, które znają i w którym czują się bezpiecznie. Wiedzą o tym ci jeźdźcy, którym zdarzyło się zabłądzić podczas jazdy w terenie. Dawniej w takiej sytuacji –  zanim wynaleziono telefon komórkowy – jedynym ratunkiem było pozostawienie koniowi inicjatywy i pozwolenie mu na wybranie drogi powrotu. W 99 przypadkach na 100 koń bezbłędnie odnajdzie drogę do domu.

Zmysł smaku. O funkcjonowaniu tego zmysłu można się przekonać, obserwując konie podczas pobierania pokarmu. Konie są wybredne i jedzą tylko to, co im smakuje. Choć utarło się, że przysmakiem konia jest kostka cukru, tak naprawdę konie nie wiedzą o tym dopóty, dopóki człowiek ich nie przekona. Koń, który nigdy cukru nie jadł, sceptycznie podejdzie do propozycji skosztowania białej słodkiej kostki. Jeśli da się w końcu namówić, przegryzie ją i poczuje jej słodki smak, przeważnie polubi go i od tego momentu cukier może stać się dla niego przysmakiem.

Tak jak u ludzi, tak i u koni zmysł smaku posiada połączenie ze zmysłem zapachu. Koń, podobnie jak człowiek, potrafi rozróżniać zapachy i kojarzyć wrażenia zapachowe ze smakowymi (sami wszak mówimy na przykład, że coś smakuje jak smoła, choć smoły nigdy nie jedliśmy, tylko wąchali). Koń najpierw sprawdza zmysłem węchu, czy to, co wącha, będzie nadawać się do jedzenia. Wykorzystując to zjawisko, możemy spowodować, że kawałek suchego chleba noszony w kieszeni, przejmując nasz zapach, będzie dla konia przysmakiem kojarzonym właśnie z nami. To samo zjawisko może nam utrudnić na przykład podanie koniowi leku zmieszanego z porcją owsa czy innej karmy. Koń wyczuje zapach leku i jeśli uzna go za podejrzany, nie tknie jedzenia i odejdzie od żłobu. Bywają jednak takie łakomczuchy, którym smakuje nawet kanapka z kiełbasą. Zdarza się też, że z głodu koń zdecyduje się zjeść wyraźnie stęchłe, mogące mu zaszkodzić siano. Sumienny stajenny, zanim zada koniowi jego porcję, sprawdzi zapach siana. Pachnące siano z pewnością będzie koniowi smakowało.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *